Silesia B&L

Gdańsk Lech Wałęsa Airport

Projekt Airport City Gdańsk


Rozmowa z Tomaszem Kłoskowskim - prezesem zarządu - uważa, że zawsze należy działać etycznie. Jak jestem silniejszy w biznesie, to pomagam słabszym, by za chwilę być silniejszym ich silą. No i jestem urodzonym optymistą, podobno dlatego, że urodziłem się w niedzielę. 


– Zawsze Pan chciał pracować w branży lotniczej? 

– Będąc dzieckiem nie planowałem, że będę pracował na lotnisku. Nie marzyłem nawet, by zostać pilotem. Byłem zwykłym chłopakiem, który dużo czasu spędzał na podwórku, grając z kolegami w piłkę. Do Technikum Budowy Okrętów poszedłem, bo szedł tam mój kolega, a na studia ekonomiczne, na Transport Lądowy na Uniwersytet Gdański poszedłem z ówczesną moją dziewczyną, a dzisiejszą żoną. 


– Studiował Pan na Transporcie Lądowym, a „wylądował” na lotnisku. 

– Jeden z moich ówczesnych wykładowców, profesor Andrzej Ruciński był szefem gdańskiego lotniska  i uczył nas transportu lotniczego. I chyba sobie mnie wybrał. Podszedł kiedyś do mnie i powiedział, że chce mnie zatrudnić jako asystenta w Katedrze Rynku Transportowego, gdzie będę miał zajęcia ze studentami, a potem przyjmie mnie do pracy w porcie lotniczym. Powiedział, że mam tydzień, by się zastanowić, po czym odpowiedzi oczekiwał ode mnie już po godzinie. Oczywiście się zgodziłem. W 1994 roku zacząłem pracę na lotnisku jako referent ds. ekonomicznych. 


– Jak wyglądał port lotniczy, który Pan pamięta? 

– Były wówczas tylko cztery połączenia lotnicze. LOT latał do Warszawy i Hamburga, SAS do Kopenhagi,  a Aerofłot do Petersburga. Znałem cały rozkład na pamięć. Jak dwa samoloty stały równocześnie na płycie lotniska, to biegliśmy robić zdjęcia reklamowe. Dzisiaj nasze magazyny wyglądają lepiej niż ówczesne terminale krajowy i międzynarodowy. Jak zaczynałem pracę, to kupowaliśmy pierwsze dwa-trzy komputery do działu marketingu, a w firmie tylko dwie osoby mówiły po angielsku. 


– Co się wydarzyło bardzo ważnego na gdańskim lotnisku w ciągu minionych 30 lat? Jakie były kamienie milowe jego rozwoju? 

– Do 1993 roku lotnisko było częścią przedsiębiorstwa państwowego, a w 1994 stało się spółką prawa handlowego i współwłasnością władz samorządowych.Początkowo współwłaścicielami były miasta: Gdańsk, Gdynia i Sopot, a potem także Marszałek Województwa Pomorskiego. To był krok milowy, bo lotnisko stało się naprawdę regionalne i to my, tu na miejscu zaczęliśmy decydować, jak chcemy się rozwijać. W 1997 roku wybudowaliśmy i oddaliśmy do użytku nowy terminal pasażerski numer 1, bardzo nowoczesny jak na tamte czasy, dziś już wyłączony z eksploatacji. Ważne dla lotniska było też nadanie mu imienia żyjącego noblisty i bohatera polskiej rewolucji solidarnościowej Prezydenta Lecha Wałęsy. Najważniejszym momentem był jednak 2012 rok i Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Wówczas lotnisko zmieniło się nie do poznania. Wybudowaliśmy i oddaliśmy pasażerom nowoczesny terminal pasażerski T2, który po rozbudowie do dzisiaj spełnia wymagania naszych gości. Przed 2012 rokiem wybudowaliśmy nową drogę kołowania wzdłuż drogi startowej, nową płytę postojową dla samolotów przy nowym terminalu, płytę do odladzania samolotów i drogę patrolowo-techniczną dla naszych służb. Ponadto zmodernizowaliśmy cały układ odprowadzania wód opadowych i wybudowaliśmy nową bazę techniczną dla naszego sprzętu zimowego i letniego utrzymania nawierzchni. Od tamtego czasu gdańskie lotnisko pod względem rozwoju infrastruktury jest na bardzo wysokim poziomie. Rok 2012 i Euro to także przełomowy moment, jeśli chodzi o rosnącą liczbę pasażerów. To wówczas gościliśmy u nas tysiące kibiców, piłkarzy, działaczy sportowych i turystów. Od tego czasu liczba pasażerów i turystów odwiedzających nasz region ciągle rośnie. Efekt Euro widać do dziś na lotnisku oraz w pomorskiej i polskiej turystyce. 


– Co wpłynęło na rozwój branży? 

– Rozwój lotnictwa w Polsce zaczął się, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej w 2004 roku. Od tego czasu linie lotnicze, które chcą latać do Gdańska, dogadują się bezpośrednio z nami, wcześniej to było niemożliwe, bo obwarowane umowami międzyrządowymi. Bardzo mocno rozwinęły się tanie linie lotnicze i ten proces będzie zapewne jeszcze trwał. Jednak, żeby biznes lotniczy się w Polsce opłacał, trzeba mieć powyżej 3 milionów pasażerów rocznie. W takiej sytuacji jest tylko kilka lotnisk. 


– Jak na tej mapie wygląda Gdańsk? 

– Wyglądamy rewelacyjnie. W 2023 roku planujemy pobić swój własny rekord z 2019 roku. Wówczas mieliśmy 5,4 mln pasażerów. W tym roku powinniśmy mieć 5,7 mln, a w przyszłym prawdopodobnie przekroczymy 6 milionów. Udało się nam przejść przez najtrudniejszy okres, czyli przez pandemię, kiedy przez kilka miesięcy lotnictwo było uziemione, a przez długi czas zasady latania były na tyle skomplikowane, że odstręczały od podróży. My w tym trudnym okresie rozbudowaliśmy terminal pasażerski i w komfortowych warunkach obsługujemy dziś zarówno pasażerów podróżujących do krajów Schengen jak i non-Schengen. Zrealizowaliśmy pierwszy etap projektu Airport City Gdańsk. Wybudowaliśmy pierwszy biurowiec Alpha, który ma już swoich najemców na 80% powierzchni. Będziemy ten projekt realizować nadal w zależności od sytuacji rynkowej. W plamach mamy w sumie 7 biurowców. Trafiliśmy ze startem projektu na trudny czas pandemii, ale to najlepszy, bo najtrudniejszy czas, by uczyć się tego biznesu. A docelowo projekt Airport City Gdańsk ma nam pozwolić na dywersyfikację przychodów. Jedna trzecia ma pochodzić z tego źródła. Takiego przedsięwzięcia nie realizuje nikt na lotnisku porównywalnym do naszego. 


– Z czego jest Pan osobiście dumny? 

– Jestem bardzo dumny ze wszystkiego, co nam się razem udało zrobić na lotnisku. Z mniejszych i większych sukcesów i z tego, gdzie dzisiaj jesteśmy. Jestem wdzięczny wszystkim współpracownikom, którzy byli i są ze mną na dobre i na złe, którzy zdecydowali się przejść razem przez trudny okres pandemii. Najbardziej mnie jednak cieszy to, że jak zapytać o gdańskie lotnisko mieszkańców naszego regionu, naszych pasażerów, to oni w zdecydowanej większości dobrze o nas mówią. Lubią i chwalą lotnisko, podoba im się terminal, cieszy ich latanie. Chwalą nas także ludzie z zewnątrz.


– W jakim kierunku będzie zmierzał Port Lotniczy Gdańsk? 

– Będziemy nadal pozyskiwać linie lotnicze i nowe połączenia. Naszą ambicją jest też, by infrastruktura lotniskowa rozwijała się szybciej niż ruch pasażerski, bo komfort i bezpieczeństwo odwiedzających są naszymi priorytetami. Jak będziemy się zbliżać do granicy przepustowości, będziemy się rozbudowywać. Na razie mamy komfort, przepustowość oceniamy na 9 milionów pasażerów. 


– Co dla Pana jest najważniejsze w życiu i w biznesie? 

– Uważam, że zawsze należy działać etycznie. Jak jestem silniejszy w biznesie, to pomagam słabszym, by za chwilę być silniejszym ich silą. No i jestem urodzonym optymistą, podobno dlatego, że urodziłem się w niedzielę. 

KZ