Marcin KINDLA
Nie udawać kogoś, kim się nie jest
Rozmowa z Marcinem Kindlą - wokalistą, muzykiem, kompozytorem i producentem.
– Emocje już opadły po koncercie z okazji 25-lecia zespołu Kindla na Dniach Świętochłowic? Nic się nie zmieniło od tamtego czasu w kwestii tego, że nie będzie kontynuacji?
– Powoli opadają. Było to na pewno wyjątkowe wydarzenie dla nas. Cieszymy się, że aż tak duża publiczność zebrała się pod scena, żeby się oficjalnie pożegnać. Kontynuacji nie będzie, to pewne. Etap Kindla został oficjalnie zamknięty 25 czerwca 2022, choć już od lat zespół był zawieszony.
– Jakie uczucia towarzyszyły Wam podczas kręcenia w rodzinnym mieście klipu do piosenki „Jak skała”? Wróciły wspomnienia z dzieciństwa, początków artystycznej działalności?
– Ogromna dawka nostalgii i absolutna sentymentalna podróż. W tym miejscu się wychowywaliśmy. Pierwsze łobuzerki... Skakanie po dachach i pierwsze miłości. Ta ulica wypiękniała i zapraszamy wszystkich do odwiedzania. Nie tylko Nikisz jest piękny.
– Jakie wydarzenia, utwory wskazałby Pan jako przełomowe w swojej karierze?
– Nie klasyfikuję swoich utworów, każdy jest ważny i przełomowy w sensie emocjonalnym.
Na pewno moja droga songwriterska zaczęła się u boku Stachursky’go wiele lat temu i pewnie piosenki „Tak jak anioł” czy „Nie znamy się” są dla mnie ważnymi. Nie mam swojego rankingu. Z jednej strony piosenki które piszę czasami są w radiach bardzo długo jak ostatnio „Szklany sufit” Three of Us, a czasami nie pojawiają się tam wogóle. Taka kolej rzeczy, ale chyba takim znakiem rozpoznawczym jest piosenka do serialu “Rodzinka.pl”. Ten kawałek zna każdy, albo prawie każdy więc z czystym sumieniem mogę go wskazać jako przełomowy.
– Startuje Pan z własną wytwórnią muzyczną. Przez lata poznał Pan bardzo dobrze polski rynek. Jest miejsce na kolejny label w naszym nieprzewidywalnym showbusinessie?
– Wydajemy artystów już od jakiegoś czasu, ale teraz postawiliśmy mocno na współpracę z dużą marka w formie JV i w ten sposób startujemy z własnymi projektami o bardzo dużej grupie docelowej: od dziecięcej po bardzo wysublimowanego słuchacza. Po pandemii i dużych zmianach życiowych wracamy ze studiem MAMAMUSIC na Śląsk i wspólnie z MAQ Records otwieramy największy muzyczny HUB w Polsce.Nie ma takiego drugiego miejsca w tym kraju gdzie znajdują się w jednym budynku aż cztery różne studia nagrań. Artysta ma w nich dostęp do pełnej gamy możliwości i realizacji swoich muzycznych oczekiwań: od napisania piosenki po nagranie jej, nawet z towarzyszeniem średniej wielkości orkiestry. W tym miejscu znajduje się również biuro managementu i dział promocji wszystkich projektów. To odważny projekt, ale już przynosi pierwsze efekty, takie jak współpraca z największymi wytwórniami, artystami oraz co cieszy najbardziej - zagranicznymi kompozytorami, którzy regularnie w MAMAMUSICstudio bedą spotykać się na sesjach kompozytorskich zwanymi “Songwriters Camp”.
– Jacy artyści znajdą się w katalogu? Kiedy możemy spodziewać się pierwszych tytułów na rynku?
– Wspólnie z WARNER MUSIC POLSKA w październiku wydaliśmy piękną płytę Haliny Młynkovej „FILMLOVE”, a za moment na rynku zadebiutuje spektakuralna OCTAVIA.
– Po niedawnych, radykalnych zmianach w życiu prywatnym trafił Pan również na portale nie związane raczej z muzyką. Jak przyjął Pan to całe zamieszanie? Bycie celebrytą męczy?
– Nie wiem.Nie jestem celebrytą.Nie mam wpływu na właściwie 100% treści prasy niskich lotów i najczęściej wyssane z palca historie które opisują (śmiech). Moje, nasze życie prywatne bardzo chronimy i dlatego bardzo rzadko można gdziekolwiek spotkać nas razem oficjalnie.Jeśli ktoś to śledzi - wyjątkiem była gala Fryderyk 2021 w Szczecinie. Zatem nie czuję się zmęczony. Na pierwszym miejscu rodzina. Choć życie pomiędzy Warszawą a Katowicami męczy, bo chciałbym być 100% czasu z najbliższymi. To się wkrótce zmieni bo jako miejsce na życie wybieramy Katowice, ale to jeszcze chwilka.
– Dwoje artystów i to z tej samej branży pod jednym dachem. Udaje się uniknąć przenoszenia pracy do domu?
– Nie udaje się, ale w tym tkwi piękno. Kochamy tak bardzo muzykę, że bardzo często o niej rozmawiamy i wspieramy się w naszych działaniach.
– Miał Pan udział w nagraniu płyty wspomnianej wcześniej płyty „Film(l)ove”, na której znajdą się nowe opracowania popularnych utworów filmowych. Na czym polega niezwykłość technologii Dolby Atmos, w której została ona zrealizowana? Ma Pan swój ulubiony temat filmowy z tego albumu?
– Dolby Atmos to technologia przyszłości bardzo nam bliskiej. Na punkcie DA już swiatl oszalał i jest to absolutne zatrzymanie słuchacza w pięknym świecie szczegółów. Cokolwiek o tym opowiem - to będzie za mało. To wyjątkowa możliwość zaproszenia słuchacza do bycia w samym środku nagrania i jest to wyjątkowe wrażenie. Ja kocham ten album, każdy utwór, ale “Ta ostatnia niedziela” czy “Wielka miłość” lub “O sobie samym”, ,”Dwa serduszka” są przepiękne. Uwielbiam również utwór “Trzy orzeszki” zaśpiewany po czesku, bo bardzo lubię kiedy Halina w tym języku śpiewa i wiele opowiadała mi o filmie z którego pochodzi ta piosenka. No i jest autorski utwór “Powtarzalność” - to kołysanka….bardzo ważna dla nas.
– Dla której wokalistki lub wokalisty z polskiej sceny chciałby Pan skomponować utwór?
– Jest wielu artystów, których cenię, ale nie myślę o tym. Kiedyś marzyłem o pracy z artystami z którymi potem los mnie połączył i jestem bardzo z tego powodu szczęśliwy bo to co wymyśliłem sobie kiedyś, a jak nie którzy sugerowali,ubzdurałem, teraz jest moją pracą i spełniły się moje marzenia. Teraz trzeba je dobrze pielęgnować i nie tracić energii na rzeczy nieistotne.
– Jaki jest przepis na sukces według Marcina Kindli?
– Nie mam przepisu. Gdybym miał to pewnie byłbym najbogatszym człowiekiem na świecie. To co zrozumiałem po latach w tej branży, to pamiętać o tym by nie udawać kogoś, kim się nie jest, nie rezygnować z siebie, mieć blisko dobrych i fajnych ludzi i ciężko pracować, bo bez pracy i konsekwentnie realizowanych założeń niczego się nie osiągnie.
Rozmawiał: Robert DŁUCIK