Silesia B&L

Nie ma świata poza golfem!

Gdy Marketa Stelmasiak przyjechała za golfem z Czech do Polski, nad Wisłą ten sport dopiero raczkował. W Międzyzdrojach poznała swego męża, profesjonalnego golfistę, Polaka mieszkającego od ponad 20 lat w Szwecji. Po zakończeniu sportowych karier oboje zajęli się szkoleniem golfistów i rozpoczęli przygodę z biznesem golfowym. Z sukcesami, jednak po latach zawodowe drogi małożonków się rozeszły.

Marcin dalej już sam poprowadził ich wspólną firmę MM Golf, natomiast Marketa podążyła tropem swojego kolejnego, szalonego, jak się wtedy wydawało, pomysłu, czyli sklepami golfowymi. W Czechech i na Zachodzie takie już istniały, lecz w Polsce był to pionierski pomysł. Najważniejsze, że ziarno padło na podatny grunt. Interes z każdym rokiem rozkwitał. Aktualnie Golfteam Katowice tworzy największą sieć sklepów golfowych i fitting centre w Polsce prowadząc łącznie dziewięć stacjonarnych punktów, a bogata oferta uwzględnia czołowe marki światowych producentów sprzętu. Wisienką na torcie biznesowych inicjatyw Markety jest znajdujące się w Katowicach super nowoczesne centrum do treningów i gry w golfa pod dachem w sezonie, zwłaszcza gdy aura uniemożliwia wyjście na zielone areny. To miejsce gromadzi wielu pasjonatów golfa, bo można tutaj nie tylko potrenować na supernowoczesnych symulatorach, ale umówić się na kawę, rozegrać turniej golfowy lub kupić sprzęt golfowy. W przyjaznej atmosferze każdy, bez względu na wiek czy umiejętności, poczuje się tutaj jak na polu golfowym. Jak u kobiety z taką energią i takim biznesowym zacięciem pojawila się miłość do spokojnego ze swej natury golfa?

– Zupełnie znienancka – uśmiecha się Marketa Stelmasiak. – Uprawiałam wiele sportów, jednak gdy zaczęłam szybko rosnąć, to pojawiły się problemy z kolanami. W efekcie musiałam porzucić większość dyscyplin i wtedy mama, która znała kogoś, kto grał w golfa i przekonal ją, by mnie zainteresowała golfem, zaproponowała mi spróbowanie sił w golfie. W Czechach jeszcze była komuna, a golf to były jakieś tam trzy dość specyficzne pola. Dzisiaj byśmy ich na pewno nie nzwali polami golfowymi, ale spróbowałam. Dostałam jeden kij oplątany jakimś skórzanym gripem, który wyglądał jak kije, jakie dzisiaj zawieszamy sobie na ścianę. Dostałam też trzy piłki, które również nie mają już wiele wspólnego z wyglądem dzisiejszych golfowych piłek.


– Na miłość nie odkryto jeszcze lekarstwa!

– Tak, tak. Zakochałam się w tej grze i to tak się zakochałam, że poza golfem nie widziałam już świata. Zaczęłam jeździć do Brna w takie miejsce, na którym chłopcy grywali w rugby, a ja obok nich sama uderzałam piłki. W Brnie od razu zapisałam się do klubu gofowego, który istniał bodaj od 1930 roku, a klubowicze trenowali na dziewięciodołkowym polu „Zvratka”, leżącym 90 kilometrów od Brna. Mama woziła mnie tam weekendami i nawet zapowiadałam się jako dobrze rokująca na przyszłość juniorka. Z klubu dostałam kije, ale, ha, ha, były to męskie, kute kije, absolutnie nie nadające się dla młodej dziewczyny. Gdy moje dzieci niedawno zobaczyły te kije, to zapytały mnie ze zdumieniem i wielkim śmiechem – mamo, ty naprawdę jesteś już taka stara?


– W takich okolicznościach naturalnie mąż również musiał być golfistą? I to nietuzinkowym...

– W porównaniu ze mną mąż faktycznie odnosił profesjonalne sukcesy. Poznaliśmy się oczywiście na polu golfowym. Mąż dorastał w Szwecji, cała jego rodzina mieszka w Szwecji, bo jego tata, Zbigniew Stelmasiak, był znanym polskim piłkarzem ligowym, który karierę skończył w szwedzkim Trelleborgu. Tak więc mąż mieszkał od ponad 20 lat w Szwecji i teraz zaczyna się nasza historia. Był 1994 rok, gdy po raz pierwszy przyjechałam z mamą do Międzyzdrojów na jakieś jej biznesowe spotkanie, a gdy mama załatwiała swoje interesy, to ja grywałam sobie na polu golfowym i tam się zaprzyjaźniłam z Polakami, którzy zaproponowali mi przyjazd na całe wakacje. Miałam pracować w barze i zbierać piłki na rang’eu, a w zamian mogłam grać do woli w golfa.


– To była interesująca propozycja?

– Dlatego nie namyślając się spakowałam dwie walizki, zabrałam kije golfowe, wsiadłam do pociągu i tak się znalazłam w Polsce. Miałam zostać tylko na wakacje, a spędziłam tam jedno lato, potem drugie, w końcu zaproponowano mi pracę asystenta w Amber Baltic. Jednocześnie w tym czasie weszłam do PCA Czechy, także do PCA Polska i zaczęłam studia w Pradze, a mąż grał zawodowo w golfa w Szwecji. Mąż nigdy nie zmienił obywatelstwa, a przyjechał do Polski, ponieważ w Szwecji miał problemy ze znalezieniem mocnego sponsora, pomimo tego, że grał w superklubie, którego zawodnicy brali udział w europejskich turniejach. Przyjechał zatem do Polski na tydzień, by zobaczyć jak w jego ojczyystym kraju ten sport wygląda, bo wcześniej był tylko raz na jakichś mistrzostwach juniorów.

– Wtedy Polska i Szwecja należały do dwóch innych światów.

– Ale dla nas nie miało to większego znaczenia. W Amber Baltic, gdzie już pracowałam, pojawił się o siódmej rano i pierwszą osobą, na którą trafił w drzwiach hotelu byłam ja i tak zamiast tygodnia jest ze mną w Polsce, a ja z nim, już dwadzieścia parę lat. Zamieszkaliśmy w Międzyzdrojach, ja zostałam głównym trenerem, miałam dobrą pracę, zostałam także trenerem polskiej kadry juniorów do lat 18, a mąż miał tutaj sponsorów. Grał dobrze, gdzieś na poziomie trzeciej ligi europejskiej, która rywalizowała głównie na polach w Niemczech, także trochę w Holandii, Francji.


– Jednocześnie z upływem czasu zrodził się myśl na rozwinięcie biznesu związanego z golfem?

– Zabrałam się mocno za trenerkę, ale nie ukrywam, że od zawsze marzyłam, by mieć sklepik golfowy. Widziałam takie sklepy na zachodzie – w Anglii, Szwecji, więc po paru latach zaproponowałam w Amber Baltic, że wynajmę od nich pomieszczenie sklepowe, które odzieliłam od recepcji i ruszyłam w przygodą z biznesem, będąc jednocześnie przez 10 godzin nauczycielem golfa. Dopiero wieczorami zamawiałam towar, następnie ścigałam go do Polski, ale mimo chronicznego braku wolnego czasu bawiło mnie. Miałam też wielką satysfakcję, bo w tamtych czasach, gdy golf dopiero raczkował w Polsce, aczkolwiek pojawiały się szybko nowe pola golfowe, to było tak duże zapotrzebowanie na moje towary, że nim cokolwiek mi się udało sprowadzić do Polski, głównie ze Szwecji, ale też z Zachodu, to wszystko rozchodziło się na pniu.


– Interes się kręcił i wtedy ruszyliście z mężem na podbój Warszawy. Stolica nie była jednak docelową przystanią, bo tą okazały się Katowice.

– Przeprowadziliśmy się do stolicy, bo mąż miał sponsora z Warszawy. Tam wystartowałam z małymi sklepikami i jednocześnie, gdy mąż skończył z zawodowym graniem w golfa, zajęliśmy się dystrybucją golfowych akcesoriów. Zaczęliśmy sprowadzać wiele znanych marek, dobrze szło firmie Stemasiak Sport – MM Golf, ale podjęliśmy decyzję o przeprowadzce na Śląsk, głównie z tego powodu, że chciałam być bliżej rodziców, bo byłam w drugiej ciąży. Wtedy też moja mama ciężko zachorowała, chciałam być bliżej niej, by móc częściej do niej jeździć, pomagać w czasie chorobie. Wystartowaliśmy z akademią w klubie golfowym w Siemianowicach Śląskich, otworzyliśmy tutaj sklep i zaczęliśmy jeszcze mocniej rozwijać dystrybucję. Wynajmowaliśmy kolejne magazyny, a mąż nadal uczył w klubie gry w golfa. Potem przenieśliśmy naszą akademię do Bytomia, tam wybudowaliśmy centrum do nauki gry w golfa i też mieliśmy sklep golfowy.


– To wtedy staliście się największą firmą dystrybuującą sprzęt golfowy w tej części Starego Kontynentu?

– Kolejny przełom nastąpił, gdy dostaliśmy zgodę na dystrybucję - także na Czechy i Słowację - światowych marek, m.in.: Srixona, Clevelanda, Big Maxa, Ecco, XXIO. Wtedy też uswiadomoliśmy sobie, że nie da się dłużej tkwić jedną nogą w trenerce golfa, a drugą w biznesie. Postawiliśmy na biznes, a w naszym targecie pojawiały się kolejne zagraniczne rynki To był jeszcze moment, gdy pracowaliśmy razem z mężem, choć sama już bardzo mocno działałam na dobrze znanym mi czeskim rynku, o wiele większym i bardziej rozwiniętym niż polski. Rozwinęliśmy się na całą Europę Wschodnią – Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, a dziś także trochę obsługujemy Chorwację i Słowenię. Aktualnie jesteśmy największą firmą dystrybuującą sprzęt golfowy w tej części Starego Kontynentu. Mamy naprawdę duże portfolio wielu znanych marek.


– Rozstanie z mężem, na szczęście tylko biznesowe, było efektem biznesowego sukcesu?

– Nie ukrywam, że był to dla nas bardzo trudny okres. Mieliśmy mnóstwo pracy, a tu jeszcze większej uwagi potrzebowały nasze małe dzieci. Poza tym nadal trenowaliśmy innych i wciąż uczyliśmy się biznesu, który wymagał mnóstwa poświęcenia. Uznaliśmy, że na dłuższą metę tak się nie da. Po dwóch latach takiej dynamiki doszłam do wniosku, że jak tak dalej będzie, to skończy się rozwodem, bo dwóch szefów w jednej firmie się nie da.


– Mąż już sam dalej prowadził waszą firmę?

– Zakomunikowałam mężowi, że wychodzę z golfa, zmieniam branżę i już nawet miałam wszystko przygotowane do tego, by się z golfa ewakuować. Miałam nowy lokal, wydrukowane wizytówki i nagle zaświtało mi w głowie, że tego golfa będzie mi jednak brakowało. Pomyślałam - przecież jesteś w polskim golfie praktycznie od zawsze, ludzie cię tu znają i ci kibicują. Dlatego wystartowałam, choć na razie tylko na terenie Polski, z pomysłem GolfTeamu, czyli z totalnie multi brandowymi sklepami golfowymi, jakie funkcjonują na Zachodzie. Nie miałam już nic wspólnego z dystrybucją, tylko stricte bezpośrednio współpracowałam z klientami. Na początku był sklep internetowy i jednocześnie sklep stacjonarny w Katowicach, To był pierwszy sklep sytuowany daleko poza polem golfowym, a kolejne firmowe sklepy otwierałam przy różnych polach golfowych. Później otworzyliśmy jeszcze sklep w Warszawie na Gwiaździstej, w pewnym momencie mieliśmy już dziewięć sklepów w Polsce. Teraz nasze główne bazy znajdują się w Katowicach i w Warszawie, a w całej Polsce mamy osiem sklepów oraz kilka punktów, z którymi ściśle współpracujemy. W najbliższych planach są dwie kolejne nowe lokalizacje.


– Golf w Polsce jest obarczony wizerunkiem sportu elitarnego, nie dla wszystkich.

– Nie wiem skąd wziął się ten nieprawdziwy stereotyp, ale niestety w Polsce taka wizja golfa wciąż funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Tymczasem golf absolutnie nie jest sportem elitarnym, jedynie dla garstki wybranych. I nie jest wcale, jak się wydaje wszystkim, którzy nigdy nie byli na polu golfowym, którzy nigdy nie grali w golfa, sportem sztywnym. Dziś już nie nosi się podkolanówek, ubrania w kratkę, czy rękawiczek wystających z tylnej kieszeni spodni, jak 20 lat temu. Teraz golf jest coraz bardziej modny, kolorowy, jest po prostu przyjazny, wesoły. Nie ma napinki, snobizmu, a jest uśmiech, życzliwość. W większości wszyscy się znają, pozdrawiają. I o to chodzi, by w sympatycznej atmosferze dobrze się bawić. Od razu dodam, że nieprawdą też jest, że na golfie nie można się spocić. Można. Mamy wielu wyczynowych sportowców, którzy lubią grać w golfa, że wymienię chociażby naszego dobrego kolegę Jurka Dudka, który u nas fituje i zamawia kije, Mariusza Czerkawskiego, czy reprezentantów Polski z Robertem Lewandowskim na czele. Oni wszyscy grają w golfa.


– Obalmy zatem jeszcze kolejny sterotyp, że golf to drogi drogi?

– „Stety” lub niestety nic nie jest dla wszystkich. Tak jest ze wszystkim w życiu. W Czechach czy za granicą są już kluby „pay and play”, są też kluby miejskie, gdzie się nie płaci lub niewiele płaci, ale naturalnie istnieją też kluby elitarne. Ale tak samo jest w tenisie, tak jest na jachtach, tak jest w narciarstwie alpejskim, nie wspominając o motoryzacyjnych zabawach. W każdym sporcie tak jest. Tak więc porównując golf do innych sportów, to mam nieodparte wrażenie, że golf jest jednym z tańszych sportów.


– A co się dzieje, gdy przychodzi do was do sklepu nowy klient, zwykły Kowalski, i od zera zamierza zaprzyjaźnić się z golfem?

– Właśnie od tego jesteśmy, by mu pomóc. Specjalizujemy się w fitingach, dobieramy sprzęt typowo pod klienta. Chciałam mieć taki symulator, i takim dysponujemy, by każdemu klientowi dobrać sprzęt jak najbardziej pasujący do jego predyspozycji, do jego budowy ciała, fizyczności, szybkości, zamachu. By każdy mógł sobie wybrać najlepszy dla siebie kij, przymierzyć się do niego, od razu spróbować swoich sił w grze w golfa. Dodam, że nie trzeba od razu kupować sprzętu by zacząć, można u nas wypożyczyć – jest za darmo. Można po prostu przyjść i popróbować


– Czyli można powiedzieć, że sklep i centrum w Katowicach jest spełnieniem pani kolejnych marzeń golfowych?

– Zdecydowanie tak. Mamy w naszym centrum odpowiednio dużą powierzchnię, by pozwolić sobie na wiele. Dysponujemy trzema symulatorami. Są VIP-room dla osób, które w prywatności chcą sobie pograć w golfa. Organizujemy różnego typu imprezy, urodziny, także dla tych, którzy nigdy nie grali w golfa. My ich nauczymy, będą pracowali z nimi przez caly wieczór trenerzy, którzy pokażą jak stawiać pierwsze kroki w golfie. Nauczą jak prawidłowo trzymać kij. Można się o wszystko zapytać, wszystkiego dowiedzieć, spróbować, poćwiczyć pod okiem specjalistów. Można przyprowadzić gości i świetnie się z nimi bawić grając w golfa. Będzie do ich wyłącznej dyspozycji jeden z symulatorów. Jesteśmy w stanie obsłużyć przynajmniej 12 golfistów grających naraz. A teraz ruszamy z organizacją eventów firmowych. Zapewniam, że jest przyjazne, serdeczne miejsce dla wszystkich.


– Symulatory przypominają te symulatory, które uczą zawodowych pilotów?

– Dokładnie tak. To są nowoczene symulatory, na ekranach których widzi się parametry uderzenia, widzi się błędy, śledzi kierunki lotu piłki. Na których można potrenować całą gamę uderzeń potrzebnych w golfie. Można z ich pomocą przeprowadzać turnieje golfowe lub ćwiczyć do woli. Dotyczy to osób już grających, jak i debiutantów. Na symulatorze pobieramy lekcje, robimy sobie trening lub gramy tak jak na normalnym polu golfowym. Można bawić się samemu lub z kolegami. Radar odczytuje nam lot piłki i jest w stanie opisać wszystkie parametry lotu, rotacje piłki. Komputer pokaże na ekranie jak piłka mogłaby daleko polecieć, gdzie by skręciła, otrzymamy identyczny obraz jakbyśmy grali na normalnym polu. Zaliczamy jeden po drugim 18 dołków, a różnica polega tylko na tym, że gramy z tego samego miejsca, a nie przenosimy się w terenie. Nie chodzimy między piłkami, od razu widzimy na ekranie gdzie piłka leży.


– Jest się czym chwalić!

– Jeden z naszych trzech symulatorów jest jednym z najszerszych i największych, jak nie największym w Europie. Oprócz tego mamy do dyspozycji specjalną matę, taki patti green, która służy do nauki i trenowania ostatniego elementu gry, gdy piłkę wbija się do dołka. Mata jest całkiem sporej powierzchni, bo jest to 50 metrów kwadratowych. Nie oszczędzaliśmy na powierzchni, więc jest u nas przestronnie, wygodnie i komfortowo dla uderzających. Jest bezpiecznie, kijem się nigdzie nie zahaczy, a komfortowo czują się zarówno prawo, jak i leworęczni gracze. Oni też nie muszą zmieniać pozycji do uderzenia. A dodam jeszcze, że mamy pięciu trenerów, którzy udzielają lekcji, prowadzą zajęcia.


– Można przyjść i pograć w golfa z dziećmi?

– Oczywiście. Prowadzimy też zajęcie juniorskie i dla specjalne dla dzieci. Praktycznie nie ma ograniczeń wiekowych. Siedmioletnie dziecko spokojnie sobie poradzi na indywidualnej lekcji. Na razie zajęcia juniorskie prowadzimy we współpracy z klubami. Na przykład Śląski Klub Golfowy prowadzi u nas zajęcia dla wszystkich grup juniorów. Czyli podsumowując - maluchy zapraszamy bardziej do zabawy z rodzicami i na lekcje indywidualne, natomiast dzieci nieco starsze oraz młodzież w juniorskich grupach pojawiają się we współpracy z klubami.


– Trzeba sobie wcześniej rezerować sobie miejsce?

– Trzeba rezerwować, bo zainteresowanie naszym projektem jest coraz większe. Można do nas przyjść tylko na kawę lub jedynie po to, by sobie popatować. Wiele osób mieszkających blisko, to wpadają do nas tak właśnie przelotnie, dla samego popatowania czy nawet porozmawiania ze znajomymi. Chciałabym żeby to było miejsce, gdzie jest świetna atmosfera, wszyscy są serdeczni i bardzo mi zależy, by golf w Polsce dalej dynamicznie się rozwijał, bo golf jest wspaniałym sportem, który można uprawiać bez względu na wiek.

Rozmawiał: Zbigniew Cieńciała

Czy wiesz, że...

* Golf jest sportem, w którym liczą się detale. Przywiązanie do nich cechuje wszystkich mistrzów golfowego rzemiosła. Pierwszym krokiem w jej doskonaleniu powinien być dobór odpowiednich akcesoriów do golfa. Ich szeroką ofertę znajdzie się na GolfTeam.pl.

* W sklepie w Katowicach na ul. Bytkowskiej znajdują się akcesoria do butów (torby, produkty do pielęgnacji itd.), akcesoria do wózków (pokrowce przeciwdeszczowe, torby, uchwyty i haki itp.), akcesoria treningowe (np. piłki treningowe czy zegarki dla golfistów), maty do puttownia, akcesoria bagażowe (torby, plecaki, torby na kółkach, kosmetyczki i inne), dalmierze, gripy, liczniki uderzeń i dołków, teesy, parasole, ręczniki i suplementy diety. Nie zapomniano o stylowych headcoverach, które nadają „osobowości” kijowi.

* W ofercie są też akcesoria, które będą potrafili docenić doświadczeni w bojach golfiści, np. wędki do wyławiania piłek, nakładki do wyciągania piłek z dołka czy szczotki do czyszczenia kijów.

* W katowickim teamie znajdują się doświadczeni fitterzy, którzy posiadają szeroką wiedzę oraz duże doświadczenie w tej dziedzinie, posiadający między innymi certyfikaty takich marek jak: Trackman, Flightscope, PING, Srixon, Cleveland, XXIO.