Silesia B&L

Agnieszka MACHOWSKA-MAJCHRZAK

Neurologia z pasją


Rozmowa ze specjalistką neurologii dr n. med. Agnieszką Machowską-Majchrzak, Ordynator Oddziału Neurologii z Pododdziałem Udarowym w Chorzowie i właścicielką Centrum Medycznego SENSEMED.


– Woli pani psy czy koty? 

– Nigdy nie zadawałam sobie takiego pytania, czy kot czy pies. Z założenia ani kot nie jest lepszy od psa, ani pies nie jest gorszy od kota. Mam gromadę futrzaków – psa rasy samoyed i dwa koty rasy maine coon. Jak widać można mieć oba pupile i wcale nie muszą żyć jak… „pies z kotem”. 

– W pani domu żyją w harmonii? 

– Dogadują się bez problemu. Nawiązała się między nimi naprawdę wspaniała przyjaźń. 

– Czyli ich obecność panią uspokaja, pozwala zapomnieć o pracy? 

– Nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt, wprowadzają dobrą energię i pozytywne zamieszanie. Kontakt z nimi naprawdę relaksuje i uspokaja, pozwala pozbyć się stresu. Zwierzęta są cierpliwe, akceptują nas takimi jakimi jesteśmy, nie oceniają, nie stawiają nam wymagań. Po prostu są i dają nam swoje ciepło. 

– Potrzebuje pani tego? 

– Jak każdy. Dla mnie koty są takim „balsamem dla duszy”, fascynuje mnie ich natura, spokój, opanowanie, wrażliwość. Natomiast pies daje mi coś innego. Jest wspaniałym towarzyszem spacerów, co pozwala mi utrzymać dobrą kondycję fizyczną. Uwielbiam z nim spacerować po lesie, a piękno lasu zawsze robi na mnie wrażenie. Ponieważ hobbystycznie fotografuję naturę, las jest dla mnie idealnym miejscem na spełnianie się.

– Pytam o to, co panią uspokaja i daje oddech, bo na co dzień zajmuje się pani diagnostyką i leczeniem wyjątkowo trudnych i skomplikowanych chorób układu nerwowego takich jak: padaczka, choroba Parkinsona i Alzheimera, stwardnienie rozsiane, miastenia, polineuropatia, bóle głowy, bóle kręgosłupa.

– Tak, to prawda, zajmuję się diagnostyką i leczeniem różnych chorób układu nerwowego. Rzeczywiście niektóre z tych chorób są skomplikowane, wymagają doświadczenia i specjalistycznej wiedzy. Często stanowią spore wyzwania diagnostyczne i terapeutyczne. Do każdego pacjenta podchodzę indywidualnie, ponieważ każda historia zdrowotna jest unikalna i wymaga specjalnej uwagi. Muszę wsłuchać się w pacjenta, szczegółowo zapoznać się z jego problemami zdrowotnymi, żeby wiedzieć jak mu pomóc.

– I to jest najważniejsze?

– Najważniejsze jest postawienie właściwego rozpoznania, bo od tego zależy odpowiednie leczenie. Niestety temat jest bardziej skomplikowany. Weźmy na przykład padaczkę. Nie wystarczy jej rozpoznanie, trzeba również ustalić rodzaj napadów, częstotliwość i dopiero wtedy można dopasować odpowiednie leczenie. Istotną grupą schorzeń, którymi się zajmuję są choroby neurodegeneracyjne związane z postępującym uszkodzeniem neuronów. Zalicza się do nich chorobę Parkinsona i Alzheimera. W chorobie Parkinsona istotne jest złagodzenie objawów i poprawa jakości życia pacjentów za pomocą różnych terapii, w tym farmakologicznych i rehabilitacyjnych. Natomiast w przypadku choroby Alzheimera zależy mi na poprawieniu funkcji poznawczych. Dzisiejsza wiedza medyczna umożliwia opóźnienie postępu choroby i łagodzenie objawów. 

Proszę sobie wyobrazić, że wbrew pozorom nawet tak powszechne bóle głowy, czy kręgosłupa również mogą stanowić wyzwanie diagnostyczne i terapeutyczne. Najważniejsze jest zawsze ustalenie przyczyny, aby zdecydować o odpowiednim sposobie leczenia. 

Zgłaszają się do mnie także pacjenci z drżeniem, gdyż od wielu lat zajmuję się jego diagnostyką. Może być ono odrębną jednostką chorobową lub objawem wielu innych schorzeń. Na pewno nie należy tego objawu lekceważyć.


– Tak jak nie można lekceważyć nagłego i silnego ból głowy, któremu mogą towarzyszyć wymioty, zawroty głowy lub zaburzenia świadomości?

– Oczywiście! Takie objawy na pewno powinny wzbudzić zaniepokojenie. Mogą być objawem udaru mózgu i wymagają natychmiastowej konsultacji lekarskiej. Chciałabym zwiększyć świadomość społeczną na temat udaru mózgu, ponieważ zdarza się, że pacjenci zbyt późno trafiają do szpitala, a to zmniejsza ich szansę na skuteczne leczenie. Objawy udaru mogą być różne i zależą od tego jaka część mózgu została uszkodzona. Najczęstsze to: opadnięcie kącika ust i niedowład kończyn po jednej stronie, zaburzenia mowy, ograniczenie pola widzenia, podwójne widzenie, zaburzenia równowagi i koordynacji ruchów. Udar jest jedną z najpoważniejszych chorób układu nerwowego, często prowadzi do trwałych uszkodzeń i kalectwa. Dlatego tak ważne jest, żeby wcześniej zbadać czy istnieją czynniki ryzyka wystąpienia udaru. W naszym Centrum Medycznym SENSEMED mamy doskonałych specjalistów - neurologów i kardiologów, którzy pomagają w identyfikacji tych czynników, dobierają odpowiednie leczenie i profilaktykę, żeby to ryzyko zmniejszyć.  Jeszcze raz podkreślę – najważniejsze jest zrozumienie, że każdy przypadek jest szczególny i wymaga indywidualnego podejścia. 

–  W mojej pracy dziennikarskiej o wielu tych chorobach, którymi się pani zajmuje słyszałem, albo nawet się z nimi zetknąłem. Ale co to takiego są miastenia i polineuropatia?

– Miastenia i polineuropatia to choroby neurologiczne, które mogą istotnie wpływać na funkcjonowanie człowieka. Miastenia jest chorobą autoimmunologiczną, która powoduje zwiększoną męczliwość i osłabienie mięśni. Mogą pojawić się trudności w mówieniu, żuciu i połykaniu, opadanie powiek, osłabienie mięśni kończyn, problemy z oddychaniem. Z kolei polineuropatia wynika z uszkodzenia wielu nerwów obwodowych i objawia się utratą czucia, mrowieniem, bólem, osłabieniem mięśni. Przyczyny polineuropatii mogą być różnorodne, takie jak cukrzyca, infekcje, toksyny, niedobory witamin, a także niektóre choroby autoimmunologiczne. Przy okazji powiem, że obie te choroby - zarówno miastenia, jak i polineuropatia, wymagają bardzo precyzyjnej diagnozy i opieki medycznej. Nie lekceważmy żadnych objawów, o których wspomniałam. 

– A którą z nich jest najtrudniej zdiagnozować i leczyć?

– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo każde schorzenie neurologiczne może być wyzwaniem. Mogę powiedzieć, że z mojego doświadczenia wynika, że jest kilka chorób szczególnie trudnych jeśli chodzi o diagnozę i terapię. Do nich zalicza się choroba Alzheimera. Diagnoza polega przede wszystkim na wykluczeniu innych możliwych przyczyn objawów oraz wykonaniu różnych testów neuropsychologicznych i badań. A poza tym, mimo ogromnej wiedzy naukowców na całym świecie, leczenie nadal jest skomplikowane. Nie ma po prostu jeszcze dostępnych leków, które są w stanie zatrzymać lub odwrócić postęp choroby. Proszę zauważyć, że terapia skupia się głównie na łagodzeniu objawów i opóźnianiu ich progresji, a nie na całkowitym wyleczeniu choroby. Innym przykładem trudności jest padaczka oporna na leczenie. Mimo prób leczenia farmakologicznego u wielu pacjentów napady padaczkowe nie ustępują. My to nazywamy padaczką lekooporną, która może być naprawdę ogromnym wyzwaniem zarówno diagnostycznym, jak i terapeutycznym. Niestety w niektórych przypadkach trzeba zastosować zupełnie inne metody leczenia, jak operacja, stymulacja nerwu błędnego albo dietoterapia ketogenna.

– Dlaczego wybrała pani tak skomplikowaną specjalizację? Skąd takie zainteresowania neurologią?

– Wynikało to z tego, że fascynuje mnie układ nerwowy. Jest niezwykle skomplikowany, kontroluje i reguluje wszystkie nasze działania, myśli, emocje i funkcje życiowe. Chciałam zgłębiać tajemnice funkcjonowania mózgu i procesów neurologicznych. I tak to się zaczęło. Duży wpływ na moja fascynację miały też moje doświadczenia z pacjentami, którzy zmagali się z różnymi schorzeniami neurologicznymi. Kiedy widziałam ich walkę i siłę, dostrzegając, jakie są efekty po odpowiednim leczeniu i wsparciu, uznałam, że po prostu chcę to robić. I robię. I nadal mnie to fascynuje.

– Jest pani Ordynatorką Oddziału Neurologii z Pododdziałem Udarowym Zespołu Szpitali Miejskich w Chorzowie i szefową Centrum Medycznego SENSEMED w Chorzowie. Nie brakuje pani doby na wszystko?

– Oczywiście zdarza się, że nie jest łatwo wszystko ogarnąć w sensowną całość, bo faktycznie moje obowiązki są czasochłonne i wymagają olbrzymiego zaangażowania. Całe szczęście, że nie wszystko muszę robić sama! Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, tak samo jak ja zafascynowanych swoją pracą. Wiem, że w moim zawodzie muszę być dostępna dla pacjentów przez większość czasu. Choroby przecież nie wybierają sobie chwili ani miejsca wystąpienia. 

– No to teraz już wiem dlaczego nie jest łatwo się z panią umówić na spotkanie.

– No tak… Bo praca zajmuje mi większą część dnia. Bycie lekarzem to nie praca od ósmej do szesnastej. To także powołanie i pewien kontrakt społeczny. Żeby być w porządku wobec moich pacjentów muszę dawać z siebie jak najwięcej. Wiem też, że muszę mieć chwile dla siebie i rodziny, czas na regenerację. Dlatego staram się też dbać i o własne zdrowie. Utrzymuję, a przynajmniej próbuję utrzymać odpowiednią równowagę między pracą a życiem prywatnym. Całkowicie nie da się oczywiście tego oddzielić, bo praca daje mi jednak mnóstwo satysfakcji i poczucia spełnienia. Zresztą wszystko co robię jest jakimś wyzwaniem, a ja lubię wyzwania. Lubię też coś tworzyć, wyznaczać nową jakość.

– Stąd potrzeba stworzenia własnego centrum medycznego?

– Zawsze marzyłam o miejscu wyjątkowym, w którym wszyscy będą się czuli po prostu dobrze. Żeby w tym zabieganym i trochę zwariowanym świecie to miejsce było enklawą normalności. Takim, gdzie będziemy partnerami, wzajemnym wsparciem. Chciałam, aby każdy, kto nas odwiedzi, wiedział i czuł, że dbamy o siebie nawzajem. Dlatego powstało Centrum Medyczne SENSEMED. Rzeczywistość jest taka, że w prywatnej praktyce jesteśmy w stanie poświęcić pacjentowi znacznie więcej czasu. Staram się zatem odpowiednio ten czas wykorzystać. Mam holistyczne podejście do pacjenta. Dla mnie człowiek, jego organizm i zdrowie są złożoną całością i tak staram się każdego postrzegać. Poszanowanie jego przekonań i doświadczeń, wysłuchanie tego co ma do powiedzenia polepszają relacje, pozwalają na dokładniejszą diagnostykę i tym samym usprawniają proces leczenia. Mam też szczęście, że specjaliści, z którymi współpracuję w SENSEMED podzielają moje poglądy. To naprawdę wspaniali ludzie i lekarze. 

– Kiedy z kimś rozmawiam to wychwytuję jego błędy językowe, taki syndrom pracy dziennikarskiej. U pani też jest tak, że obserwuje innych pod kątem ewentualnych chorób?

– Tak, taki odruch już w człowieku zostaje. Wychwytuję pewne objawy u osób, które spotykam. Pewnie dlatego, że jestem bardziej świadoma. Ale to ma same dobre strony. Dzięki temu zawczasu mogę zwrócić uwagę na potencjalny problem zdrowotny tej osoby i zachęcić ją do pójścia do lekarza jeśli uważam, że jest to uzasadnione.

– Lekarzem się jest, a nie się nim bywa. A to oznacza ciągłe szkolenia i doskonalenie. 

– Od początku zdawałam sobie sprawę, że bycie lekarzem to zobowiązanie do ciągłego szkolenia i doskonalenia się. W medycynie stale pojawiają się nowe odkrycia i metody leczenia, nowe lekarstwa, następuje ciągły postęp. Lekarze muszą być nieustannie na bieżąco. Dlatego wciąż się szkolę, biorę udział w sympozjach, konferencjach medycznych, kursach i warsztatach. Oczywiście czytam na bieżąco publikacje medyczne zawierające najnowsze badania naukowe z mojej dziedziny. Ważna jest też wymiana doświadczeń z innymi specjalistami. Sama też chętnie dzielę się wiedzą.

– Wiem, że odskocznią od trudów pani pracy jest… motocykl.

– Oj, to teraz się rozmarzę… Bo kiedy wsiadasz na motocykl, to czujesz wiatr na twarzy, tę swobodę poruszania się, nieskrępowaną przyjemność z jazdy. To jest bardzo ekscytujące doświadczenie… Motocykl pozwala mi oderwać się całkowicie od codzienności. Być tu i teraz, skupiać całą swoją uwagę jedynie na drodze i scenerii, która mnie otacza. 

– Jak pani to wszystko udaje się łączyć?

– Czasem naprawdę nie wiem jak. Sekret chyba tkwi w tym, aby się zbytnio nie zastanawiać, tylko działać i cały czas się doskonalić. Najważniejsze żeby mieć sens istnienia. Całe mnóstwo motywacji ale i ogrom energii dają mi moje córki. W życiu trzeba różnorodności i pozytywnych bodźców z różnych kierunków. I stąd moje zwierzęta, motocykl, medycyna, praca, rodzina i wiele innych rzeczy. A w ramach pokonywania własnych ograniczeń – zdradzę panu, że właśnie planuję… skok ze spadochronem.

– Zawodowo jest pani spełniona, czy może ma jeszcze jakieś zawodowe marzenia?

– Jak najbardziej. Jednym z nich jest powrót do nauczania jako wykładowca i mentor dla przyszłych pokoleń lekarzy, mieć możliwość dzielenia się wiedzą i doświadczeniem. Rozważam współpracę z jedną z uczelni medycznych. Chciałabym też promować medycynę stylu życia i zachęcać innych do podjęcia wyzwania jakim jest profilaktyka chorób cywilizacyjnych poprzez zmianę szkodliwych nawyków. To by było chyba tyle. Przynajmniej na razie. (śmiech)

– Na razie więc dziękuję za rozmowę.

Mirosław CICHY