Silesia B&L

Ewelina LISOWSKA- W stronę słońca


Chociaż jest naprawdę niskiego wzrostu, to jej charakterystyczny, mocny głos zdecydowanie przykuwa uwagę. To właśnie on zainteresował wielu jurorów zasiadających w programach muzycznych, bo to tak naprawdę dzięki nim dziś zna ją w Polsce chyba każdy. W ciągu prawie dziesięciu lat muzycznej kariery wydała cztery solowe albumy studyjne. Śpiewa, komponuje, ale nie tylko muzyką żyje. Wystąpiła w „Tańcu z gwiazdami”, udziela głosu postaciom z filmów animowanych, bierze udział w projektach komercyjnych – w tym w jednej z najgłośniejszych chyba reklam tej dekady. Chociaż niewiele osób o tym wie, jej singiel „W stronę słońca” na You Tubie został odsłuchany ponad dwa miliony razy w ciągu zaledwie jednego tygodnia, co sprawiło, że znalazł się na liście najchętniej odtwarzanych utworów na świecie. A jaka jest prywatnie? W małym ciele niespokojny duch - można rzec. Bo Ewelina Lisowska to prawdziwy wulkan energii.



– Wspominałaś o tym, że w 2022 roku, przy okazji 10-lecia na scenie muzycznej, chcesz wydać nową płytę. Jak idą prace nad nią, jaka ma być ta płyta?

– Sama jeszcze nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chciałabym pokazać coś nowego. Na razie ciągle poszukuję i zmieniam zdanie. Zobaczymy, co przyniesie wena.


– 10 lat to kawał czasu, jak byś podsumowała ten czas?

– Zupełnie nie wiem, kiedy to zleciało?! Gdy zaczynałam, byłam dziewczynką z gwiazdką pod okiem, która weszła do świata, o którym nic nie wiedziała. Wiele wzlotów, upadków, spełnianie marzeń i miliony łez wylanych w poduszkę. Przeżyłam tyle fajnych momentów w życiu, o których nawet mi się nie śniło. Wydałam 4 płyty, zagrałam setki koncertów, dubbingowałam bajki i dorastałam. 


– Niewiele osób kojarzy, ale użyczasz także głosu postaciom w filmach animowanych. Lubisz to?

– Uwielbiam! Praca w studiu przy dubbingu to niesamowita frajda. Z jeszcze większą radością ogląda się później efekt końcowy. Zdradzę, że kiedy użyczamy głosu postaci, znamy tylko naszą rolę wyciętą z kontekstu. Całość możemy obejrzeć dopiero w kinie, co jest bardzo emocjonujące.


– Nie stronisz też od udziału w komercyjnych projektach. Nie boisz się negatywnego odbioru takiej aktywności przez fanów?


– Największe sukcesy, porażki?

– Brałam udział chyba w najgłośniejszej reklamie tej dekady, więc już niczego się nie boję (haha). Prawdę mówiąc nigdy mi to nie przyniosło niczego złego. Kiedy już decyduję się na reklamowanie czegokolwiek, muszę się z tym utożsamiać. Nie lubię wciskać ludziom kitu i nigdy tego nie robiłam. Zawieram niewiele współprac, a większość wręcz omijam szerokim łukiem.


– Przeszłaś sporą metamorfozę – z dziewczyna z gwiazdką na policzku, przeistoczyłaś się w piękną, świadomą swojego ciała kobietę…

Twoje pozdrowienie dla fanów cellulitu w mediach społecznościowych czy filmik pokazujący wyjście z basenu pokazują ogromny dystans do siebie… negatywne opinie na temat wyglądu nie robią na Tobie wrażenia?

– Zupełnie nie, ale to była długa droga… Jako nastolatka miałam ogromne kompleksy i dużo czasu zajęło mi wychodzenie z nich. Przez tyle lat widziałam w sobie pryszczatą i niewyrośniętą dziewczynę, że nawet gdy pryszcze zniknęły, ciągle wstydziłam się swojej twarzy bez makijażu. Oczywiście nadal nie urosłam, a mój nos wcale się z wiekiem nie zwęził, ale już kompletnie mi to nie przeszkadza. Zaakceptowałam to, jak wyglądam i będę też musiała akceptować to, jak się z biegiem lat zmieniam, ale tego się pewnie znów będę musiała nauczyć… Póki co z pełną świadomością mogę powiedzieć, że siebie lubię. Trzeba patrzeć szerzej i wiedzieć co jest w życiu ważne. Nie skupiać swojej uwagi na cellulicie, fałdkach i innych mankamentach. Zacznijmy skupiać się na tym co w sobie lubimy, a wtedy nasze nastawienie do życia i świata zmieni się diametralnie.


– Kobiety w dzisiejszych czasach, a przede wszystkim w show biznesie, mają trudniej? Są w końcu nieustannie oceniane…

– Trudno to ma kobieta, która wychowuje czwórkę dzieci. Kiedy wchodzi się do show biznesu trzeba liczyć się z permanentną oceną i mieć mocną psychikę. Kobiety od zawsze były surowiej oceniane od mężczyzn, teraz jest po prostu więcej możliwości do wypowiedzi. Internet jest bezlitosny, a ludziom wydaje się, że są anonimowi i mogą wyrazić każde zdanie, na każdy temat, nawet jeśli komuś tym sprawią przykrość. Prawda jest też taka, że coraz chętniej dzielimy się swoim życiem ze światem, więc sami się na te oceny narażamy.


– Ty od jakiegoś czasu mówisz nie tylko o wyglądzie, ale także o relacjach, w tym o tych trudnych – toksycznych…

– Jestem już na tyle duża, że relacje, które mi nie służą po prostu odcinam. Lubię otaczać się dobrą energią i strzegę jej jak świętego ognia. Prowadzę spokojne życie z dala reflektorów i mogę sobie pozwolić na bycie sobą. Zaczęłam uciekać od ocen ludzi, których nie znam i bardzo mi z tym dobrze. Moje życie ma być przede wszystkim dla mnie, a nie na pokaz.


– Z jednej strony wyglądasz jak aniołek, z drugiej – sztuki walki, offroad… masz swoją drugą twarz.

– I to niejedną! Jestem zorganizowana, świetnie zajmuję się domem, przywalę w worek, dam czadu na scenie, a później wracam nakarmić zwierzaki i ugotować obiad. Korzystam z życia i lubię mieć pasje. Z pasją sprzątam dom- to mnie wycisza! Potrafię też stać 40 min w kolejce po najlepszy chleb w mieście (śmiech). Ostatni rok mnie wiele nauczył, a ile jeszcze przede mną…


– Świętowałaś ostatnio ważną rocznicę. Życie zaczyna się po 30-stce?

– Różnie rozkładają te widełki, ale wiem jedno- jestem tam gdzie powinnam być, z ludźmi i zwierzętami, których kocham. To fajne, że każdy rok przynosi nam jakąś wiedzę o sobie, o świecie, o tym czego chcemy, a czego bardzo nie! Nie zawsze jest różowo, ale każde potknięcie jest po coś. Mądrzejemy, więc starzenie się wcale nie wydaje się być takie straszne… Mogę pochwalić się też, że na trzydziestkę ugotowałam obiad dla 25 osób i jest to dla mnie jedno z osiągnięć życia.


– Wspominałam już o tym, że lada moment będziesz obchodziła 10-lecie na scenie muzycznej. Myślisz o tym co dalej? Skupisz się na wydawaniu następnych płyt, czy chciałabyś jednak trochę zmienić ten kierunek.

– Wydaje mi się, że ostatnio życie pokazało, że nie warto robić jakichkolwiek planów, bo wszystkie mogą zostać pokrzyżowane, choćby przez pandemię także staram się żyć dniem codziennym, nie myśleć o tym co będzie kiedyś, robić co lubię i tyle.


– Rzeczywiście pandemia wpłynęła na Twoje podejście do życia, planowanie?

– Na pewno. Wcześniej byłam bardzo poukładana, wszystko miałam zaplanowane, nie lubiłam w życiu niespodzianek aż tutaj nagle się okazało, że te niespodzianki pojawiają się na każdym kroku i tak naprawdę wszystkie plany, które gdzieś powstają czy koncerty które były zaplanowane nie dochodzą do skutku. Także nauczyłam się niczego na moment nie planować.


– Jak Ci się udało odnaleźć w tej nowej sytuacji – bez takich elementów jak koncerty czy kontakt z słuchaczami, do których pewnie zdążyłaś się już przyzwyczaić. Uczucie ulgi, że w końcu można odpocząć, czy bardziej niepokój związany z obawą o przyszłość?

– Ja jestem pracoholikiem, uwielbiam swoją pracę i tak naprawdę nigdy nie miałam dość. Na początku może rzeczywiście była to ulga, bo miałam bardzo ciężki i pracowity rok za sobą. Koncertowałam jednocześnie biorąc udział w programie „Twoja twarz brzmi znajomo” i to było bardzo wykańczające fizycznie. Dlatego przez pierwsze miesiące ten odpoczynek bardzo mi pomagał, ale z upływem miesięcy zaczął mi też doskwierać, bo jednak bycie na scenie to jest coś co kocham i strasznie za tym tęsknie. Ciężko jest pogodzić się z tym, że w tej chwili jest tego tak mało. 


– Wspomniałaś o programie „Twoja twarz brzmi znajomo”, wcześniej brałaś także udział w „Tańcu z gwiazdami, w którym z resztą wygrałaś. Skąd chęć udziału w takich formatach? Traktujesz to jako forma sprawdzenia się?

– Zawsze byłam artystyczną duszą i uwielbiałam wiele rzeczy w życiu próbować. Tak jak kiedyś za dzieciaka marzyło mi się żeby zostać aktorką, tak w programie „Twoja twarz brzmi znajomo” miałam szansę muzycznie wcielać się w różne postaci i to była dla niesamowita frajda, zabawa ale też przede wszystkim świetna lekcja, bo kiedy się wychodzi z własnej strefy komfortu i trzeba stać się kimś zupełnie innym człowiek się uczy najwięcej i ja mam takie poczucie, że ten program mnie strasznie rozwinął. Tak samo było w „Tańcu z gwiazdami”, bo gdy przychodziłam do programu miałam dwie lewe nogi… tancerz był załamany i nie spodziewał się, że możemy dobrnąć do tego finału a jak się okazało, kiedy taniec zaczął sprawiać mi przyjemność kroki ustalone wcale nie były już taką przeszkodą jak na początku.


– Udaje Ci się jeszcze tańczyć?

– Teraz już tylko na domówkach, imprezach ze znajomymi. To jest zabawne, bo dużo osób lubi ze mną tańczyć (śmiech). Przez to, że ja robię całą robotę w tym tańcu, mojemu partnerowi wtedy się wydaje, że on też świetnie tańczy (śmiech) to jest dość zabawne. Ale lubię tańczyć i to pozostaje dla mnie formą zabawy.


– Ty byłaś w parze z Tomkiem Barańskim. Macie jeszcze kontakt?

Nie widujemy się zbyt często, bo jednak mieszkamy w różnych miastach, ale jesteśmy ze sobą w kontakcie i mamy bardzo serdeczne do siebie podejście, bo jednak po tylu miesiącach gdy się razem nad czymś pracuje i widzi się codziennie, i to w różnych okolicznościach bo są momenty trudniejsze i lżejsze psychicznie, na pewno bardzo nas to do siebie zbliżyło i na pewno Tomek jest dla mnie takim mogłabym powiedzieć przyjacielem. Wiem, że z każdym problemem z jakim bym się do niego zwróciła, to on mnie wysłucha i to zostanie między nami.



– Chociaż troch wierzyłaś w to, że możesz wygrać?

– W życiu. Naprawdę źle tańczyłam na samym początku, nie rozumiałam tańca i wydawało mi się, że to jest dla mnie nie do przeskoczenia, że nie jestem w stanie zapamiętać chorografii. Ale okazało się, że jednak może być inaczej, kiedy włoży się w to dużo pracy i dużo serca to jednak może się udać.


– Rozpoznawalność też w dużej mierze zyskałaś dzięki programom telewizyjnym. Tak to sobie wymyśliłaś, że to może być dobry początek kariery?

– To nie był dla mnie start, bo ja już na scenie funkcjonuję od wielu lat. Jako 16-latka miałam własny zespół, z własnym materiałem. Koncertowaliśmy, co prawda za przysłowiowe piwo, którego ze względu na niepełnoletność nawet nie mogliśmy wypić. Moja droga jednak zaczęła się dużo wcześniej. Właśnie wtedy kiedy zaczęłam tworzyć własny materiał z zespołem. Tak naprawdę pójście do talent show było kolejnym etapem, nie do końca wiedziałam że może to przynieść takie konsekwencje, bo byłam dziewczyną z wioski. Szczególnie te moje marzenia wydawały się być nierealne i kiedy to wszystko zaczęło się dziać, to byłam zaskoczona.


Jakbyś miała drugi raz wybrać, poszłabyś taką samą drogą? Stanęłabyś znów przed jury i poddała się ocenie?

Mając taką wiedzę jak mam teraz to pewnie bym się nie odważyła (śmiech) wtedy się nie zastanawiałam. Wtedy wszystko wydawało mi się takie proste. Gdybym teraz miała, z wiedzą którą mam w tym momencie, zacząć jeszcze raz, to na pewno psychicznie byłoby mi bardzo trudno a kiedy byłam młodą dziewczyną i nieświadomą wielu rzeczy, to miałam też wtedy dużo odwagi, która pozwoliła mi spełnić moje marzenia, bo się nie bałam konsekwencji tego, co się stanie dalej.


– Skąd czerpiesz inspiracje?

– Na pewno bardzo dużo czerpię ze swojego życia, ze swoich sytuacji uczuciowych, obserwuje świat, moich znajomych, bliskich. Często po prostu pisze o tym, co widzę.


– Jeśli chodzi o marzenia – jedno jak już wspominałaś udało się realizować. Jest jeszcze coś na liście rzeczy do zrealizowania?

– Nie, ale to wynika z tego, że wszystko co najważniejsze mam już odhaczone. Teraz po prostu marze o tym, żeby to trwało jak najdłużej, żebym mogła jak najdłużej robi to, co kocham.


– Planujesz w najbliższym czasie występy na scenie?

– Przede mną pracowity występ sylwestrowy. Będzie to bardzo pracowity wieczór, bo pojawię się na scenie kilkukrotnie, także cieszę się, ze mogę wrócić do pracy. Ostatniego sylwestra spędzałam w domu i było to dla mnie dziwne i trochę niepokojące, bo nigdy nie musiałam się o to martwic co zrobić ze swoim czasem (śmiech). Dlatego mam teraz podwójna radość, że mogę spędzić sylwestra w pracy.


– W Twoim życiu nie brakuje także czworonożnych przyjaciół.

– Tak się zdarzyło, że powiękzyło mi się grono czworonogów i nie tylko. Mój partner ma całkiem spory zwierzyniec, dlatego teraz wspólnie się tym opiekujemy. Są psy, koty, szop pracz, koza kury, świnki morskie i żółwie wodne. Przez ostatni rok pracowałam także nad czymś innym. Wraz z partnerem otworzyliśmy willę na wynajem, która z racji tego, że są zwierzaki dookoła jest taką trochę agroturystyką (śmiech). Jest to fajna odskocznia od tego co się robi. Także po to żeby złapać dystans do zajęcia, którym na co dzień się zajmujemy.


– Dziękuję za rozmowę.